Pośród nocy rozległo się
cichutkie sapnięcie; dziecko wydało niezrozumiały dźwięk i gwałtownie
przekręciło się na drugi bok.
Matka wstała, podeszła do
łóżeczka chłopca i położyła mu dłoń na czole. Wydawał się ucieplony ale nie
miał gorączki. Kobieta przykryła dziecko i wróciła do łóżka.
Nie zdążyła zasnąć, gdy chłopczyk
jęknął głośniej a potem się roześmiał.
Kobieta wpatrzyła się w okno;
niewiele było widać, nie było gwiazd, jedynie chmury na czarnym niebie.
Chłopczyk znowu stękną i znowu
się przekręcił; kopnął nóżką w ramę łóżeczka, powiedział coś i chrapnął.
Kobieta posadzła dziecko i
przytrzymując je, podała mu do ust kubek wody. Chłopczyk wypił posłusznie dwa
łyki a potem runął na poduszkę, nakywając się na głowę kołderką. Spod niej
rozległ się chichot. Matka też się roześmiała i odkryła główkę dziecka.
Chłopczyk uśmiechał się szeroko przez sen.
Potem kobieta zasnęła ale
obudziła się nagle. W mieszkaniu było cicho, nadchodził świt.
Kobieta podeszła do łóżka synka;
spał ale włosy miał mokre a piżamkę zupełnie przesiąkniętą od potu. Nie budząc
dziecka, matka zdjęła chłopcu mokrą koszulkę i sięgnęła po suchą.
Przytrzymywała plecy chłopczyka, gdy pod dłonią wyczuła zgrubenie; przejechała
palcami wzdłuż niego; była to wązka, pionowa szczelina - jedna i druga, na
drugiej łopatce. Kobieta stłumiła krzyk i przekręciła synka na brzuch.
Blade światło poranka wydobyło z
mroku plecy chłopczyka, na których w miejscu łopatek, wykluły się dwa skrzydła,
składające się z maleńkich, białych piór.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz