Zobaczcie mojego pięknisia: http://www.polswissart.pl/obraz?id=2034&auction=104
Do kupienia na aukcji.
Justyna Hankus Design
czwartek, 30 stycznia 2014
sobota, 21 grudnia 2013
Nad ranem
Pośród nocy rozległo się
cichutkie sapnięcie; dziecko wydało niezrozumiały dźwięk i gwałtownie
przekręciło się na drugi bok.
Matka wstała, podeszła do
łóżeczka chłopca i położyła mu dłoń na czole. Wydawał się ucieplony ale nie
miał gorączki. Kobieta przykryła dziecko i wróciła do łóżka.
Nie zdążyła zasnąć, gdy chłopczyk
jęknął głośniej a potem się roześmiał.
Kobieta wpatrzyła się w okno;
niewiele było widać, nie było gwiazd, jedynie chmury na czarnym niebie.
Chłopczyk znowu stękną i znowu
się przekręcił; kopnął nóżką w ramę łóżeczka, powiedział coś i chrapnął.
Kobieta posadzła dziecko i
przytrzymując je, podała mu do ust kubek wody. Chłopczyk wypił posłusznie dwa
łyki a potem runął na poduszkę, nakywając się na głowę kołderką. Spod niej
rozległ się chichot. Matka też się roześmiała i odkryła główkę dziecka.
Chłopczyk uśmiechał się szeroko przez sen.
Potem kobieta zasnęła ale
obudziła się nagle. W mieszkaniu było cicho, nadchodził świt.
Kobieta podeszła do łóżka synka;
spał ale włosy miał mokre a piżamkę zupełnie przesiąkniętą od potu. Nie budząc
dziecka, matka zdjęła chłopcu mokrą koszulkę i sięgnęła po suchą.
Przytrzymywała plecy chłopczyka, gdy pod dłonią wyczuła zgrubenie; przejechała
palcami wzdłuż niego; była to wązka, pionowa szczelina - jedna i druga, na
drugiej łopatce. Kobieta stłumiła krzyk i przekręciła synka na brzuch.
Blade światło poranka wydobyło z
mroku plecy chłopczyka, na których w miejscu łopatek, wykluły się dwa skrzydła,
składające się z maleńkich, białych piór.
niedziela, 1 grudnia 2013
Paryż-Moskwa
Wszyscy
budzimy się o świcie bo dragają nam mięśnie a adrenalina stawia do pionu, nie
da się dłużej spać. Kilka mocnych wydechów, rozciąganie i przebieżka po śniegu.
Jestem najsilniejszy ale nie jestem za dobry w liczeniu. Przed nami szmat
drogi, kto wie ile jeszcze zostało kwadratów na trasie Paryż-Moskwa. Jestem
Goliat, dumny syn filistyński, Dawid jest jeszcze gorszy w liczeniu ode mnie.
czwartek, 21 listopada 2013
Anetta z Arabii
Anetta
siedzi nieruchomo. Patrzy tam, gdzie leży Cacuszko. Kątem oka łowi ruch po
prawej stronie; a tak, to cesarz, stoi pochylony w dziwacznej pozycji i gmera
coś pod złotą spódnicą. Anetta wzdycha, Cacuszko wymaga poświęceń.
poniedziałek, 11 listopada 2013
Wymyślacz
Zakurzoną
wiejską drogą szedł sobie Wymyślacz. Pogwizdywał wesoło bo lekko mu było, kopał
przed sobą starą puszkę i patrzył w niebo.
Plecak,
pełen historii, dyndał rytmicznie dyndu-dyndu.
Wymyślacz
stanął pod zdziczałą gruszą i spojrzał w dolinę, na wioskę. Był tu już kiedyś,
a przynajmniej tak mu się wydawało; w każdym razie kojarzył to miejsce z
niezłym zarobkiem.
Postanowił
udać się wprost do karczmy i tam od razu zarobć dobrą historią na dobrą
kolację. Gdy dotarł do wioski zmiarzch już zapadł a światła karczmy migotały
ciepłym światłem bardzo zachęcająco.
Wymyślacz
wszedł i usiadł w kącie sali. Po chwili zaczepił sąsiada z ławy i poszeptał mu
coś do ucha. Zaczepiony biesiadnik spojrzał na Wymyślacza, podniósł brwi i
zadał jakieś pytanie. Po chwili do rozmawiających dołączyli się inni a po
trzydziestu minutach w karczmie zamilkła muzyka a wszyscy biesiadujący
zasłuchali się w opowiadaną historię.
Gdy
Wymyślacz skończył jedni kleli, inni płakali, jeszcze inni dyskutowali
zawzięcie, dwóch się pobiło a jednego brodacza kilku mężczyzn wyrzuciło przez
drzwi karczmy w błoto, bo spoliczkował kobietę.
Potem
karczmarz uprzątnął stół przed Wymyślaczem i postawił na nim dymiącą kolację i
ogromny kufel piwa.
-
Jutro, o tej samej porze - powiedział Wymyślacz karczmarzowi na odchodnym i
poszedł szukać noclegu.
Następnego
dnia wieczorem Wymyślacz opowiedział kolejną historię i uzbierał za to sporo
pieniędzy. Tak było przez trzy dni, aż Wymyślacz zapowiedział, że w niedzielę
opowie najpiękniejszą historię świata.
W
sobotę, wieczorem, w pokoju, w gościńcu Wymyślacz sięgnął po plecak aby wyjąć z
niego Najpiękniejszą Historię Świat, odkurzyć ją i przygotować na drugi dzień.
Niestety
plecak był pusty.
Wymyślacz
wpadł w panikę, przeszukał cały pokój, gospodę, podwórze i wszystkie miejsca,
które mu przyszły do głowy. Histori nie było.
Jak
opowiedzieć historię, której nie ma - rozpaczał Wymyślacz. Zfrustrowany i zły
wyszedł na drogę przetrząsając przydrożne krzaki; doszedł tak do końca wsi aż
pod samotny dom, na końcu. Tu stanął, zastanawiając się czy opuścić wieś, czy
jednak wrócić i jeszcze raz przeszukać pokój.
Wtem
usłyszał przyciszone głosy dobiegające z otwartego okna domu.
Wymyślacz
stanął i zaczął podglądać i słuchć...
Potem
zaczął płakać i śmiać się na przemian. Na koniec otarł łzy i zadowolony wrócił
do gospody, mając w głowie plan na niedzielną opowieść.
Na
drugi dzień w karczmie zgromadziło się spore audytorium. Wymyślacz usiadł na
stole, w środku tłumu i ropoczął opowieść o niewidomej kobiecie i jej chromym
mężu, o cudownym dziecku i braciach sjamskich, o rodzinie, miłości i
poświęceniu, o ludziach, których widział przez okno.
W
miarę snucia opowieści tłum ludzi okazywał coraz większe niezadowolenie, aby po
skończeniu historii wygwizdać Wymyślacza.
-
to się nie mogło zdarzyć- krzyczeli niektórzy
-
takich ludzi nie ma
-
zmyśliłeś, jesteś oszustem
-
precz
-
precz, nie pokazuj się tu więcej
Wyrzucony
z karczmy Wymyślacz nie tylko nie zarobił ale i nie dostał kolacji.
-
nie, to nie - krzyknął w stronę zatrzaśniętych drzwi i pogroził im pięścią.
-
jesteście ślepi - wrzasnął i rzucił grudką ziemi
I
poszedł sobie a gdy dotarł do końca wsi, przystanął przed ostatnim domem i
zajrzał w okno. Przy stole siedziała niewidoma kobieta, trzymająca w ramionach
małe, lśniące niebieskim blaskiem dziecko, mężczyzna, który kroił chleb i dwóch
chłopców zrośniętych barkami.
Wymyślacz
zapukał do drzwi.
wtorek, 5 listopada 2013
The sacred bull
Konradek poczuł, że ogarnia go
panika. Nie pomogły metody psychologiczne przyswajane pracowicie na kursach -
wpatrywania się załzawionymi oczami w oczy człowieka...Konradek zrobił dwa
kroki w tył, jeden w bok ale zobaczył, że nie ma dokąd uciec przed wzniesionym
obuchem. Dlatego zrobił to, czego jak dobrze wiedział, nie powinien był robić;
powiedział ludzkim głosem: "sam się walnij, bucu".
Subskrybuj:
Posty (Atom)